Wchodząc do pomieszczeń kaflarni poczułem się jak w wehikule czasu, który cofnął się o ponad sto lat. Swoją podróż w czasie odbyłem z kaflarzem Bronisławem Zającem. Zanim wyruszyliśmy w świat gliny i kafli poprosiłem przewodnika, aby powiedział o swojej pracy dziś, w XXI wieku.
„Ha, ha, ha… tu się niewiele zmieniło, to jest to samo mniej więcej co i w XIX wieku. Produkcja jest ręczna. Zmechanizować się tu za bardzo nic nie da. Sztance są ręczne. Glina tak samo, wiadomo – kopie się, przywozi, szlamuje i do produkcji. Kaflarnia w której pracuję ma ponad 40 lat. W tym zawodzie jestem od 36 lat. Obecnie w Siemiatyczach są cztery działające tego typu zakłady. Kiedyś w naszym mieście było 11 kaflarni. To było kaflowe zagłębie. Popyt na nasze wyroby rośnie. Ludzie znów zaczynają wracać do kafli, więc kupują coraz więcej. Na wsi ciągle jeszcze nie wymarł fach zduna murującego piece i kuchnie kaflowe. Miastowi z kafli robią kominki.”
Zając – tak zwracają się do niego koledzy, mocno zaciągnął się papierosem i ruszyliśmy w głąb kaflarni.
Fundacja "Fotografia dla Przyszłości" | e-mail: fundfoto@poczta.onet.pl | Warszawa ul. Noakowskiego 10 m 54